Bodylogika.pl to blog o normalnym życiu mimo kobiecych chorób przewlekłych, takich jak endometrioza. Opisuję własne doświadczenia w odnajdywaniu ścieżki do zdrowia. Troska o ciało bez presji, napiętego harmonogramu dnia i wyrzutów sumienia, czyli podporządkowania życia chorobie.
Jesteś tu mile widziana, bez względu na rodzaj choroby, jaka Ci towarzyszy. To nie tyle blog o endometriozie, co wspierająca przestrzeń dla kobiet, które chcą odzyskać kontakt ze sobą. Poczuć się, jak dawniej – znów zajmować się tym, co powodowało błysk w oku, a jest trudne, gdy przewlekle chorujesz.
Prawie każdy aspekt życia dotknięty jest przewlekłą chorobą, ale to nie oznacza, że życie to tylko ONA.
NA POCZĄTKU JEST CHAOS
A potem krok po kroku, we własnym tempie, z szacunkiem do siebie, da się nauczyć żyć z „niewidzialną towarzyszką”. Odkryć sposoby, za którymi chcesz podążać i te, które chcesz odpuścić.
Znajdziesz tu treści uwalniające, bez mądrzenia się i toksycznej pozytywności. Wszystkie wibracje mile widziane (także te pełne buntu czy bezsilności).
Jeśli potrzebujesz poukładać sobie rzeczywistość na nowo, ale nie chcesz być chora na punkcie zdrowia, to poczujesz się tu dobrze.
MANIFEST DBANIA O CIAŁO
Troszczę się o ciało z czułością
Wybieram równowagę zamiast lęku.
Działam w swoim tempie, znam swoje ograniczenia.
Pokornie współpracuję z ciałem
Mam świadomość złożoności procesów, bioindywidualności
i historii przeżyć zapisanej w ciele. Odpuszczam obsesyjną kontrolę nad nim.
Mam prawo do trudnych uczuć
Płaczu, gdy nie mam siły. Odpuszczania, gdy nie daję rady.
Boisz się? Masz dość? W porządku.
Dbam o siebie całą
Nie tylko o macicę, jajniki czy inny chory narząd.
Wgląd we własne emocje, sprzyjający mi styl życia, indywidualne
kuracje pomagają odzyskać kontakt z ciałem.
Ciało jest częścią mnie
Częścią, nie całością. Moja tożsamość to znacznie
więcej niż kondycja zdrowotna.
Zobacz manifest w wersji graficznej: kliknij
MOJA HISTORIA
O tym, że jestem jedną z endo-dziewczyn wiem, odkąd skończyłam 27 lat. Diagnoza trwała dobrych kilkanaście lat, a segregator z badaniami wyglądał jak Encyklopedia PWN. Najbardziej pomógł mi Google i to, że nie poddawałam się, mimo lekceważenia objawów w gabinetach lekarskich i na ostrych dyżurach.
To był IV stopień zaawansowania endometriozy (ciężki) – macica nieruchoma, przyrośnięta w tyłozgięciu i do jelit. Te z kolei zrośnięte z otrzewną. Liczne nacieki na narządach. Ból odcinający świadomość (nie znam silniejszego!). Chroniczne zmęczenie, organizm na granicy wyczerpania. Nie tak wyobrażałam sobie najpiękniejsze lata.
Tradycyjne metody leczenia endometriozy są ważne i często nieuniknione. Co prawda, po 6-godzinnej operacji mam mniej bolesne miesiączki i za to jestem ogromnie wdzięczna. Ale endometrioza to znacznie więcej niż bóle menstruacyjne.
Pojawiły się też skutki uboczne kuracji hormonalnych i przyjmowania latami coraz silniejszych środków bólowych. Do tego moja odporność pozostawiała wiele do życzenia – poza endometriozą dotrzymują mi towarzystwa też inne „niewidzialne” dolegliwości (to całkiem zgrana paczka, zwykle skrzykują się i przypominają o sobie w efekcie domina).
Nie chciałam się pogodzić z tym, że będę wyłączona ze społeczeństwa i uzależniona od czyjegoś wsparcia w prostych czynnościach życiowych. Rozpoczęłam szukanie swojej ścieżki do zdrowia.
Uruchomiłam kontakty, po nocach wyszukiwałam informacje na polskich i zagranicznych stronach, zjadłam zęby na literaturze o kobiecym zdrowiu, naturalnych metodach, uczestniczyłam w wielu warsztatach poprawiających samopoczucie. Poznałam inne kobiety z endometriozą, które przecierały szlaki i dzieliły się ze mną swoją wiedzą.
Nie raz, nie dwa chciałam się poddać, bo nie mogłam sobie poradzić z poukładaniem tych informacji. Im więcej czytałam, tym bardziej pękała mi głowa od natłoku różnych metod. Nie chciałam też skupiać się wyłącznie na swojej chorobie. Metodą prób i błędów, ułożyłam sobie w końcu własną ścieżkę do zdrowia. I wciąż ją układam. Nauczyłam się troszczyć o ciało bez szaleństwa w oczach i oddechu choroby na karku. Być sobą z endometriozą, jakkolwiek trywialnie to brzmi.
Czy uważam, że wiem już wszystko, a endometrioza to tylko wspomnienie? A skąd! Mam w sobie dużo pokory. Czuję się o niebo lepiej, ale wciąż miewam kryzysowe momenty. Cały czas jestem głodna wiedzy i próbuję przeróżnych metod. Na ten moment najlepiej pomagają mi: naturalna suplementacja, ziołowe mieszanki, dieta przeciwzapalna, umiarkowana aktywność fizyczna, świadomość własnych emocji i odzyskiwanie kontaktu ze sobą, dzięki moim zainteresowaniom, obcowaniem z naturą i wspierającymi ludźmi.
Mimo troski o swoje ciało, nie jestem control freakiem. Unikam wszelkich skrajności. Lepiej mi, gdy nie czuję stresu związanego z kontrolą choroby. Pogodziłam się z tym, że mogę sobie pomóc, ale nie na wszystko mam wpływ.
Daj sobie przestrzeń, czas, nie ciśnij ciała – taki jest mój przekaz. #BądźSobąZchorobą
Z czułością
Hania