przyjaciółki w objęciach

Rzecz o utraconych przyjaźniach

przez BODYLOGIKA

Przez moje życie przewinęło się wiele wspaniałych kobiet. Różniących się od siebie, ale z każdą łączyła mnie innego rodzaju więź. Spotkałyśmy się na różnych etapach w naszym życiu. Nie wszystkie przyjaźnie trwają do dziś. Powiedziałabym, że mniejszość. 

Niektóre przyjaźnie zwyczajnie nie przeszły próby czasu i zmieniających się okoliczności życiowych, takich jak koniec studiów, przeprowadzka albo założenie rodziny. Bywa – żyćko:) Najlepiej zapamiętać to, co dobre i pogodzić się z tym, że przeminęło z wiatrem.

Piszę o tym bez żalu. Uważam, że w tamtych okolicznościach wniosłyśmy nawzajem w swoje życie coś cennego. Potem, z różnych powodów, każda z nas poszła w inną stronę. W moim przypadku często tym powodem była przewlekła choroba, choć moje przyjaciółki sprzed lat o tym nie wiedzą. Ba! Sama nie wiedziałam wtedy, że mam endometriozę i parę innych przewlekłych dolegliwości. A zmieniły one status tych relacji na „to skomplikowane”.

Wymienię tylko kilka objawów endometriozy i ich wpływ na relacje towarzyskie (u każdej endo-dziewczyny mogą występować inne objawy, w różnym natężeniu):

  • Przewlekłe zmęczenie – nie miałam siły na długie pogaduszki, wspólne wypady, przyjmowanie gości, nocowanie poza domem. Zwykła rozmowa była nieraz ponad moje siły. To, co innym przychodziło łatwo, np. wycieczka rowerem za miasto, dla mnie było wyczynem na miarę zdobycia 8-tysięcznika, który musiałam odchorować.
  • Bolesne miesiączki, bóle całego ciała – dni, w których przypadał okres paraliżowały wszystkie moje plany. Przed okresem też czułam boleści w obrębie całej miednicy. Z kolei po, dochodziłam do siebie po bataliach w szpitalach, gdzie podawano mi silne zastrzyki domięśniowe, a ból i tak się nie zmniejszał. W trakcie okresu, ból przekraczał tradycyjną skalę 1-10. Mówi się, że ból przy endometriozie to jeden z najsilniejszych bóli w schorzeniach medycznych. W moim przypadku tak właśnie było. Pozrastane narządy i uciskanie na nerwy przez wszczepy endometrium zrobiło swoje. Po takich epizodach nie było ze mną kontaktu, bo… nie kontaktowałam.
  • Problemy trawienne, przestrzeganie diety – pójście do knajpy nie było już takie łatwe. Alkohol szkodził, jedzenie spoza domu (nawet zdrowe) też. Z bolącym brzuchem zawijałam się wcześniej do domu. Nieraz kilka dni odchorowywałam taki wypad.
  • Mgła umysłowa – co zabawne, przez jakiś czas myślałam, że to ja wymyśliłam to określenie;) Idealnie oddaje ono stan umysłu. Po prostu przestawałam kojarzyć, co się do mnie mówi. Byłam w swoim świecie. Blada, rozkojarzona, z jakimś potwornym uczuciem zmęczenia i bólem głowy, nie mogłam się wysłowić ani zrozumieć, co się do mnie mówi. Wyobraź sobie, jak świetnym rozmówcą musiałam być z zaburzeniami percepcji. I, jak bardzo męczyła mnie zwykła rozmowa. Zanim nauczyłam się rozpoznawać ten stan i asertywnie go komunikować, minęły lata. Powoduje go m.in. sam fakt, że w organizmie kobiety z endometriozą nieustannie toczy się stan zapalny.

Zerknij też do tekstu: Kobieca choroba przewlekła – niewidzialna towarzyszka. Opisałam w nim, jakie rozterki mogą towarzyszyć kobietom z endometriozą i innymi dolegliwościami.

Czasem trudno to wytłumaczyć nawet najbliższej osobie. Zdarza się, że dziewczyny z endometriozą same do końca nie wiedzą, co się dzieje z ich ciałem. Dlaczego ono tak reaguje?

Choć przewlekłej choroby nie widać na pierwszy rzut oka, to za kulisami dzieją się często osobiste dramaty.

Jak każda nastolatka chciałam uczestniczyć w życiu towarzyskim na równi z moimi przyjaciółkami. Nie wiedziałam wtedy, że te wszystkie objawy to przewlekła choroba. Myślałam, że może mam słabszy organizm z natury. Tak przechodzę dojrzewanie. I z wiekiem na pewno mi przejdzie. Upsss…:)

Byłam zagubiona i samotna. Nie potrafiłam o tym opowiadać, sama nie wiedząc z czego wynika mój stan. Czułam się, jakbym się rozpadała. Kawałek po kawałku. W rozmowach ciężko mi było znaleźć cokolwiek pozytywnego do powiedzenia. Przez to często wycofywałam się z relacji. Nie uważam, że to było złe. Mogłabym być bardziej szczera, otwarta – jasne. Ale na tamten moment nie znałam innego sposobu. Przyjaciele chcieli, żebym była bardziej wyluzowana, spontaniczna, towarzyska. A ja nie byłam w stanie spełnić ich oczekiwań.

przyjaźń i endometrioza rozmowa przez telefon

Mam taką cechę, że nie lubię się tłumaczyć ani pokazywać po sobie, że coś jest nie tak. Wolę w ciszy, w czterech ścianach, zwinąć się w kłębek, przeczekać i odezwać się, jak poczuję się lepiej. I tu właśnie niektóre przyjaźnie się porozlatywały. Nie byłam w stanie utrzymywać stałego kontaktu, dbać o ciągłość relacji. Bywało, że izolowałam się od przyjaciół, bo nie chciałam być ciężarem. Na dodatek, czułam się niezręcznie tłumacząc, że nie mogę czegoś, bo mam bolesną miesiączkę albo nie mam siły. Co to w ogóle znaczy „nie mieć siły”? To chyba jakiś rodzaj lenistwa;)

Dawanie mi rad pt. „a próbowałaś jogi?”, „znam kogoś, kto ma endometriozę i robi to, i to, i to…” albo „ja też mam bolesne miesiączki, muszę brać tabletkę przeciwbólową” łamało mi wtedy serce na pół. Nawet, jeśli szły za tym dobre intencje. Z kolei opowiadanie o endometriozie męczyło, gdy nie widziałam chęci zrozumienia.

Z czasem przestałam wymagać od ludzi takiego 100% zrozumienia. Nie wiem, czy to dobrze, bo wcześniej frustrował mnie brak empatii (w pojedynczych przypadkach), za to teraz momentami czuję samotność. Poniekąd rekompensują mi ją fora dla kobiet z endometriozą i inne wspierające społeczności. BTW – kilka z nich wymieniłam w Kobiecym niezbędniku.

Są też osoby, których wrażliwość jest bliska do mojej i rozumiemy się bez słów. Nie muszą być w mojej skórze, doświadczać codzienności kobiety z endometriozą, abym czuła wsparcie. Ale nie każdy tak ma. Mamy inną wrażliwość, wychowanie, pochodzimy z różnych środowisk. Tak to sobie tłumaczę. Trochę się więc pozamykałam w sobie. Taki mechanizm obronny.

Przyjaźń jest po to, by rozmawiać także o tym, co trudne. Co popsuje humor. Co wymaga zaangażowania się i wczucia w sytuację drugiej osoby. To jest właśnie ten głębszy poziom. Znaleźć taką przyjaciółkę jest na wagę złota. Następnie otworzyć się przed nią, ale też z szacunkiem do siebie i do niej – wyznaczać granice. Tak rozumiem zdrową relację.

Bardzo cenię wszystkie moje przyjaciółki. Te sprzed lat również. Bez względu na to, w którym momencie te relacje się skończyły i z jakiego powodu, wciąż uśmiecham się na samo wspomnienie i życzę im wszystkiego dobrego. Nie zaklinam czasu, pozwalam im odejść, pora iść dalej:)

PS Ten tekst był osobistą refleksją. Przygotowałam też praktyczne wskazówki dla przyjaciółek (i przyjaciół) kobiet z endometriozą.

1 komentarzy
1

MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ

1 komentarzy

Mathilda 7 czerwca 2020 - 18:20

Choroba i ogólnie ciężkie przeżycia weryfikują znajomości. Z jednej strony to w sumie dobrze, przecież lepiej mieć przy boku prawdziwych przyjaciół, na dobre i na złe.

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Ta strona używa "ciasteczek", aby lepiej Ci się z niej korzystało. Jak Ci z tym? Kliknij OK lub dowiedz się więcej. OK Więcej